top of page

Dojrzewanie

Odkąd Vuko do mnie trafił i zaczęłam poznawać jego charakter, mocne i słabe strony obawiałam się ile rzeczy się zmieni, kiedy wejdzie on w okres dojrzewania. Jako pierwszy w miocie zaczął podnosić łapę do góry przy siusianiu i od początku interesował się suczkami w cieczce bardziej niż mały szczeniaczek powinien. Szczerze, przerażał mnie ten nieustannie zbliżający się moment i muszę wam powiedzieć, że miejscami nie było łatwo.

Trzeba tutaj nadmienić, że to jak psy przechodzą okres dojrzewania jest to sprawa bardzo osobnicza. Znam samce, które prawie w ogóle się nie zmieniły i takie, w których wstępował sam szatan ;). Nigdy do końca nie przewidzimy co z naszego papisia wyrośnie i z czym w tym ciężkim okresie będziemy musieli się zmagać. Wróćmy jednak do Vuko i tego jak to wyglądało w naszym przypadku.

Od początku tego okresu można było zauważyć w nim pewne zmiany. Zaczął być bardziej wrażliwy na to co się dzieje w jego otoczeniu i zdecydowanie bardziej reaktywny. Jednym z pierwszych objawów było szczekanie w domu na wszelakie dziwne dźwięki dochodzące z zewnątrz, typu trzaskające drzwi u sąsiada. Dużo trudniej było mu też mijać się z psami na ulicy lub rezygnować z interakcji z nimi. Stał się jeszcze większą gadułą niż jest. Głośno narzekał na każdą sytuacje, która z jakiegoś powodu mu się nie podobała. Wszystkie te objawy były śmieszne i tylko trochę męczące. Pojawiły się nowe rzeczy w życiu codziennym nad, którymi musieliśmy popracować, ale nie wpływało to negatywnie, ani na naszą relację, ani na wspólne treningi. Na nich Vuko był wstanie chwilowo zapomnieć o dojrzewaniu i skupić się na swoim zadaniu ;).

Jednakże, w ciągu tego okresu mieliśmy dwie „fale dojrzewania”, do których nie lubię wracać wspomnieniami. Każda z nich trwała około 2-3 tygodni i była między nimi dość długa przerwa czasowa.

Pierwszą zwaliłam w dużej mierze na brak mojego czasu i cięższy okres w moim życiu. Kończyłam wtedy studia i kurs z fizjoterapii zwierząt, więc całe dnie siedziałam w książkach. Zbiegło się to w czasie z regularnym znaczeniem terenu oraz początkiem zainteresowania suczkowymi siuśkami. W tym czasie Vuko zaczął się coraz bardziej ekscytować innymi psami. Nie było mowy o spokojnym minięciu innych psów czy to w życiu codziennym czy to na treningu. W tym okresie wycofałam nas z zajęć grupowych, ponieważ były one zbyt trudne dla Vuka. Nie był wstanie się skupić i bardzo szybko wchodził w wokalizację i narastającą frustrację. W tamtym okresie postanowiłam skupić się na tym by było nam ze sobą po prostu fajnie. Bardzo dużo się razem bawiliśmy, chodziliśmy na długie spacery, praktycznie zaprzestałam treningów. Przyniosło to świetne efekty i po zakończeniu tej fali wróciliśmy do normalnego trenowania, a zajęcia grupowe przestały być dla nas takim wyzwaniem i stały się samą przyjemnością :D.

Do czasu drugiej fali. Druga fala przyszła niespodziewanie, i była cięższa niż wcześniejsza. Nie dość, że wróciły problemy ze skupieniem przy innych psach, to Vuko potrafił odmówić zabawy w ich obecności, co mu się nigdy wcześniej nie zdarzało. Problemy pojawiały się też na indywidualnych treningach, nawet w znanych miejscach. Było bardzo ciężko, ponieważ popsuły nam się też bardzo ważne komendy w życiu codziennym, takie jak przywołanie. Zaczął węszyć i strasznie się tym węszeniem ekscytował. Zapach był najważniejszy i jak nie pozwalałam mu się nim zająć to potrafił wpaść w totalną panikę. Zapachy stawały się ważniejsze niż cokolwiek na świecie i widocznie go to rozwalało emocjonalnie. Widać było, że jest mu bardzo ciężko i nie odnajduje się w tej sytuacji. Ekscytacja na widok psów wzrosła jeszcze bardziej. Przez ten okres nie poznawałam swojego psa. Wielokrotnie chciało mi się płakać. Miałam wrażenie, że nasza relacja, nad którą tak pracowałam i którą tak kochałam zaczyna się rozpadać. Czułam się bezradna i nie wiedziałam co zrobić. Wszelkie próby skupienia go na sobie, wybicia z zawęszenia rodziły frustrację po obu stronach. Najlepszym lekarstwem jak zwykle okazał się czas! Znowu rezygnacja z treningów, długie spacery, dużo, dużo zabawy i cierpliwości. Obniżenie wymagań do minimum i praca jak z małym szczeniaczkiem. Za każdą najmniejszą chęć interakcji Vuko dostawał super nagrodę! I to w codziennych sytuacjach, takich jak długie samotne spacery po łąkach. Powoli zaczął wracać mój ukochany pies. Znowu na spacerach chciał się bawić, zaczepiał mnie co chwila lądując ubłoconymi łapami na mojej dopiero co wypranej kurtce ;). I wierzcie mi, nic mnie wtedy nie cieszyło jak ta ubrudzona kurtka :D

Powrót do normalności, czyli psa, który podczas treningu stara się jak może ignorować wszelkie rozproszenia, chwile trwał. Jeszcze na seminarium z Pauliną Gumińską, pracowałyśmy przede wszystkim nad jego motywacją do pracy i bardzo nagradzałyśmy chwilę skupienia i chęć współpracy. Było mu bardzo ciężko i jak na tamten moment i tak byłam z niego baaardzo dumna!

Parę dni temu mieliśmy okazję ćwiczyć na zajęciach grupowych z obedience z suczką w cieczce. Widać było, że Vuko bardzo chciałby się zaprzyjaźnić z nową koleżanką! Zamiast do niej podbiegać skupił się na ćwiczeniach i wręcz w niektórych momentach rozłożony kwadrat był dla niego większym rozproszeniem niż ona! Po naszych wejściach mogłam mieć go spuszczonego poza klatką i wystarczyło moje lekkie upomnienie by nie starał się do niej podbiegać. Był bardzo dzielny i pięknie ćwiczył! Oczywiście to nie jest tak, że nie stanowiło to dla niego wyzwania. Było ono nawet bardzo duże, dlatego nagrody za jego starania też były bardzo atrakcyjne, po to by nauczył się, że warto rezygnować z suczki w cieczce. Ale podczas „fal dojrzewania” nie mogliśmy myśleć o ćwiczeniu przy jakimkolwiek psie, a co dopiero przy suczce podczas cieczki J.

Mam nadzieję, że już wszystkie takie fale mamy za sobą! Ale jeżeli jakaś się znowu trafi to już wiem jak nad nimi pracować. Cofnąć się do zupełnych podstaw, dobrze się bawić, mało wymagać i uzbroić się tonę cierpliwości. Czas i odpuszczenie pewnych rzeczy działają cuda J.

Popularne posty

Instagram

bottom of page